Jak nie złapać wilka na piachu...
czyli piesza włóczęga wzdłuż Bałtyku z Trójmiasta do Świnoujścia
Ponad 550 km, piach, kurz, kamienie, woda (bynajmniej pitna...), czy słońce czy deszcz, często pod wiatr (większość wiatrów nad naszym Bałtykiem wieje z zachodu na wschód), codzienne zmaganie ze swoimi słabościami, bólem i potem, nie odkładanym na potem... Z minimalnym bagażem (nawet bez plecaka, żeby nie przeciążać chorego kręgosłupa), z minimalnym budżetem, z maksymalną radością :) i ostrożną nadzieją na ukończeniu wędrówki o własnych siłach...
To jak dotąd (2012) najdłuższa (kilometrażem) moja wyprawa. W roku 2011 przeszedłem (w tym większość trasy z kontuzją podudzia) ok. 250 km na trasie pielgrzymkowej do Jasnogórskiej Pani ze wspaniałą Grupą Białą Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitarnej. Podnoszę poprzeczkę.
Jak każda moja Wyprawa, tak i ta była Ad Maiorem Dei et Rosae gloriam (oczywiście z należytą proporcją i hierarchią, a nie równorzędnie) ale w sposób szczególny tę wędrówkę dedykuję świętej pamięci druhowi Kamilowi Marii Kulczyckiemu, tragicznie zmarłemu w lutym tego roku. Był to niezwykły młody człowiek, instruktor harcerski, student Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW oraz Akademii Filmu i Telewizji w Warszawie, scenarzysta i reżyser filmu fabularnego "11 listopada" oraz dokumentalnego "Dachau". Był aktywnym działaczem Stowarzyszenia Wspólnota Polska, współorganizatorem akcji "Świąteczna Paczka". Dowodził 58. Szczepem "Rosa Venti" (Róża Wiatrów) w Zielonce, pod Warszawą. Został pośmiertnie odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi oraz mianowany Harcerzem Rzeczypospolitej i podharcmistrzem. Na wieczną wartę odszedł w wieku 24 lat...
Dedykacja, mam nadzieję, może być dla kogoś inspiracją, zachętą do konkretnych działań, czy zmian w swoim życiu, i jako taka jest wartością bardziej duchową czy intelektualną, ale moja Podróż (nawet jeśli już zakończona), może też być dla kogoś wymierną wartością, w trudnej, o wiele trudniejszej od mojej, drodze w pielgrzymowaniu przez życie. A wszystko zależy Was, czytających te słowa, spotykających mnie w trasie, czasem zastanawiających się po co on tak idzie, i idzie, tam gdzie można by przecież podjechać. Ani Bogu specjalnie dla chwały nie potrzebny mój pot, ani Róży moje kroki, ani śp. Kamilowi do zbawienia to nie potrzebne. Ale za to im dalej szedłem, im dłużej wytrwałem, tym więcej było okazji by opowiedzieć ludziom o Arturze i jego rodzinie, jego żonie i synku, którzy z niegasnącą nadzieją, czekają na dzień w którym Artur zrobi pierwszy krok, i kiedy znów będzie mógł chodzić. A może wtedy i on pójdzie gdzieś w siną, wilczą dal, zwłaszcza że uwielbia chodzić po górach. Więcej o Arturze, jego wypadku i o tym jak można go wspomóc przeczytacie na tej stronie: www.sc.org.pl/projekty/naratunek/artur_kamienski
To jak dotąd (2012) najdłuższa (kilometrażem) moja wyprawa. W roku 2011 przeszedłem (w tym większość trasy z kontuzją podudzia) ok. 250 km na trasie pielgrzymkowej do Jasnogórskiej Pani ze wspaniałą Grupą Białą Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitarnej. Podnoszę poprzeczkę.
Jak każda moja Wyprawa, tak i ta była Ad Maiorem Dei et Rosae gloriam (oczywiście z należytą proporcją i hierarchią, a nie równorzędnie) ale w sposób szczególny tę wędrówkę dedykuję świętej pamięci druhowi Kamilowi Marii Kulczyckiemu, tragicznie zmarłemu w lutym tego roku. Był to niezwykły młody człowiek, instruktor harcerski, student Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW oraz Akademii Filmu i Telewizji w Warszawie, scenarzysta i reżyser filmu fabularnego "11 listopada" oraz dokumentalnego "Dachau". Był aktywnym działaczem Stowarzyszenia Wspólnota Polska, współorganizatorem akcji "Świąteczna Paczka". Dowodził 58. Szczepem "Rosa Venti" (Róża Wiatrów) w Zielonce, pod Warszawą. Został pośmiertnie odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi oraz mianowany Harcerzem Rzeczypospolitej i podharcmistrzem. Na wieczną wartę odszedł w wieku 24 lat...
Dedykacja, mam nadzieję, może być dla kogoś inspiracją, zachętą do konkretnych działań, czy zmian w swoim życiu, i jako taka jest wartością bardziej duchową czy intelektualną, ale moja Podróż (nawet jeśli już zakończona), może też być dla kogoś wymierną wartością, w trudnej, o wiele trudniejszej od mojej, drodze w pielgrzymowaniu przez życie. A wszystko zależy Was, czytających te słowa, spotykających mnie w trasie, czasem zastanawiających się po co on tak idzie, i idzie, tam gdzie można by przecież podjechać. Ani Bogu specjalnie dla chwały nie potrzebny mój pot, ani Róży moje kroki, ani śp. Kamilowi do zbawienia to nie potrzebne. Ale za to im dalej szedłem, im dłużej wytrwałem, tym więcej było okazji by opowiedzieć ludziom o Arturze i jego rodzinie, jego żonie i synku, którzy z niegasnącą nadzieją, czekają na dzień w którym Artur zrobi pierwszy krok, i kiedy znów będzie mógł chodzić. A może wtedy i on pójdzie gdzieś w siną, wilczą dal, zwłaszcza że uwielbia chodzić po górach. Więcej o Arturze, jego wypadku i o tym jak można go wspomóc przeczytacie na tej stronie: www.sc.org.pl/projekty/naratunek/artur_kamienski
Pokaż Wilcze Włóczęgi - polskie WYBRŻEŻE cz.I (2012) - poglądowa na większej mapie
W razie zainteresowania zorganizowania spotkania wraz z pełną foto/video-relacją
(domy kultury, kluby podróżnicze, etc.) prosimy o kontakt na e-mail:
[email protected]
(domy kultury, kluby podróżnicze, etc.) prosimy o kontakt na e-mail:
[email protected]
W roku 2017 nakładem Wydawnictwa CM, ukazała się reportaż książkowy z tejże Wyprawy.